„Wiemy, o co chodziło” – włoski zawodnik pokłócił się z sędzią po strzale Świątek.
Polskie tenisistki stoczyły emocjonującą walkę z Włochkami, ale ostatecznie nie zdołały pokonać swoich przeciwniczek i awansować do finału Billie Jean King Cup. Na drodze „Biało-Czerwonych” stanęła Jasmine Paolini, która, mimo że przegrała mecz singlowy z Igą Świątek, stanęła na wysokości zadania w grze podwójnej u boku Sary Errani. Po zawodach przyznała się do swoich polskich korzeni i przyznała, że wielu Polaków wspiera tenisistki.
Polska drużyna tenisowa po raz kolejny dostarczyła kibicom emocjonujących chwil. W poniedziałek „Biało-Czerwoni” zmierzyli się z włoską drużyną w Maladze, a stawką było miejsce w finale Billie Jean King Cup 2024. Po dwóch meczach singlowych wynik był remisowy, więc decydujący był mecz deblowy. Iga Świątek i Katarzyna Kawa zmierzyły się z Sarą Errani i Jasmine Paolini.
Mecz był pełen zwrotów akcji. Obie pary miały swoje szanse. W siódmej partii doszło do kluczowej wymiany między Świątek a Paolini. Polka wykonała bardzo dobry strzał, a Włoszka wykonała podwójne uderzenie, co natychmiast zauważył sędzia.
Ponieważ incydent miał miejsce przy stanie równowagi, decydujący punkt przypadł polskiej drużynie, która objęła prowadzenie 4-3 w pierwszym secie. Włosi nie zgodzili się jednak z decyzją sędziego.
Paolini i Errani podeszły do sędziego, upierając się, że się mylił. Kapitan Włoch, Tathiana Garbin, była również przekonana, że liderka jej drużyny uderzyła piłkę czysto. Kapitan Polski, Dawid Celt, spokojnie przedstawił swoją perspektywę.
Chociaż powtórka wyraźnie pokazała, że Paolini uderzyła piłkę rakietą dwa razy, odmówiła przyznania się do błędu. Sędzia nie zmienił swojej decyzji, a punkt, wraz z grą, przypadł polskiej drużynie.
„Biało-Czerwoni” mogą żałować, że nie wykorzystali swoich szans. W pierwszym secie mieli trzy punkty setowe. W drugim secie prowadzili 5-1. Jednak Włosi ostatecznie zwyciężyli 7-5, 7-5 i awansowali do finału w środę.